„Kopciuszek”, „Królewna Śnieżka”, „Śpiąca królewna”… Znamy je doskonale, ale czy na pewno? Wątpię, ponieważ zapoznaliśmy się z wygładzonym tłumaczeniem.
Wygładzili je
kolejni tłumacze, którzy dodawali do oryginalnego tekstu ulepszenia i usuwali
części ich zdaniem niepotrzebne. Sama zajmuję się przekładem tekstów i wiem,
jak łatwo przy tym zmienić sens wypowiedzi, jej emocjonalny ładunek czy wręcz
konsekwencje sceny. Tłumacze muszą być ostrożni, a bywają nadgorliwi. Stare
baśnie przeszły przez ręce co najmniej kilku z nich, w tym tłumaczone były na
inny język i z powrotem, a więc najpewniej dziś czytamy tekst zupełnie inny niż
oryginał. Jako dziecko miałam to szczęście, że babcia podarowała mi wersję przełożoną
na polski bez owijania w bawełnę, natomiast w księgarniach na próżno dziś
takiej szukać. Jak mówiłam są dobrze oszlifowane i przeżute przez kolejnych opracowujących
je autorów.
Weźmy Śnieżkę. W
wersji delikatnej macocha kazała myśliwemu wyprowadzić dziewczynę do lasu i tam
stracić. W niemieckim oryginale macocha idzie krok dalej. „Wytnij jej płuca i
wątrobę i przynieś do mnie, abym mogła je ugotować w soli i zjeść” – mówi.
Disney, kręcąc swoją bajkę, użył wersji angielskojęzycznej – jakoś mnie to nie
dziwi.
Badacz, który na
nowo opracował baśnie braci Grimm, bez pomijania kontrowersyjnych kawałków –
Adam Gidwitz – początkowo nie wiedział, że Grimmowie serwowali tak krwawe
jatki. Dowiedział się, kiedy na prowadzoną przez niego lekcję w drugiej klasie
college-u przyszła dyrektorka szkoły. Odczytała bajkę o złotej górze, w której
dziewczyna odcina sobie palec, aby otworzyć nim drzwi jak kluczem. Gidwitz był
zaskoczony i zaciekawiony. Postanowił bliżej przyjrzeć się baśniom Grimmów. I
tak się przyglądał i spisywał, aż spisał… Trzy tomy.
Jak powstały
baśnie braci Grimm? Przypuszczalnie w roku 1806 jeden z ówczesnych niemieckich
pisarzy namówił braci, pasjonujących się literaturą ludową, aby spisali dla
niego kilka historii. Grimmowie zapraszali do swojego domu ludzi, również z
klas niższych i prosili o przekazanie ustnie baśni, które notowali. W 1810
wysłali je pisarzowi, który je zgubił. Bracia Grimm chyba się tego po nim
spodziewali, ponieważ zrobili kopię książek. W 1812 opublikowali pierwszą
wersję.
Bracia Grimm byli
urzędnikami, posługiwali się więc językiem „wysokim”. Historii wysłuchiwali w
lokalnych dialektach i tak też je opublikowali. Znam bardzo dobrze język
niemiecki i właśnie słucham jednej z baśni w oryginale. Brzmi trochę jak
niemiecki z okolic Bawarii, trochę jak nie wiem co. Jest bardzo miękki. I
nadaje historii inny wymiar, bliższy prostemu ludowi, z którego baśń pochodzi.
W 1823
opublikowano wersję pierwszą angielską baśni. Ówczesny tłumacz był świadom, że
bajek mogą słuchać dzieci, a więc nieco je wygładził. Kolejne wersje gładziły i
gładziły. Gidwitz musiał się cofnąć dość daleko, aby poznać te oryginalne.
Efekty swojej
pracy postanowił przetestować na dzieciach. Wybrał się do szkoły i grupie
drugoklasistów opowiedział bajkę o wiernym Janie, w której rodzice obcinają
dzieciom za karę głowy. Miał wątpliwości, czy powinien o tym czytać, ale
postanowił spróbować. Żartował, uprzedzał dzieci, że nadchodzą nieciekawe
wydarzenia, a potem czytał dalej. Kiedy skończył, były bardzo przestraszone, a
niektóre płakały. Ale niektóre powiedziały, że powinien napisać taką straszną
książkę.
Gidwitz tak
właśnie zrobił. Wykorzystał żartobliwą formułę i zasadę uprzedzania o
nadchodzących momentów przemocy. I tak powstało kolejne opracowanie baśni braci
Grimm, które już przetłumaczono na język niemiecki.
Mam poważne
wątpliwości, czy należy je w tej formie opowiadać dzieciom. Doceniam natomiast
wkład autora w literaturę i zachowanie starej formy baśni. Takie baśnie są
najlepsze… Dla dorosłych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz