1.10.2014

Nigdy offline

W magazynie Time natknęłam się na ciekawy artykuł, dotyczący szeroko komentowanej premiery zegarka Apple Watch. Lev Grossman komentujący to wydarzenie, które z racji zawodu (jestem informatykiem zajmującym się bezpieczeństwem danych i pisarzem, który właśnie popełnił powieść science fiction) przyciągnęło moją uwagę, uważa, że projektując to urządzenie gigant z Doliny Silikonowej przesunął granicę pomiędzy naszymi ciałami a technologią. Czy to szansa czy zagrożenie?


Dając nam zegarek, Apple zachowuje się trochę jak natrętny wielbiciel. Pragnie z nami bliskiego kontaktu, którego możemy sobie nie życzyć. Bo Apple Watch to nie zabawka, ale narzędzie, służące do kolonizowania ciała właściciela. Jest małym komputerem, który żyje na naszym nadgarstku. Do tej pory maszyny nie przekraczały naszej strefy osobistej, ale Apple Watch zamierza do niej wkroczyć. 

Zaczęło się od iPhona, wychwalanego za projekt, za nowatorskie rozwiązania, oferującego to, czego jeszcze nie było. Sama jestem posiadaczką iPhona i naprawdę go lubię. Pozwala mi sprawdzać wiadomości, zaglądać na bloga, grać podczas nudnych chwil oczekiwania w przychodni i tak dalej. Ale z powodu iPhona moja uwaga nigdy nie była niepodzielnie skierowana na jedną rzecz, a rzeczywistość stała się jakby mniej realna. Dzisiaj dotykam iPhona tylko po to, aby zrobić zdjęcie, albo porozmawiać. iPhone wciąga. 

Teraz mamy coś lepszego - zegarek. Zawsze na miejscu, nie trzeba go szukać, jest tu, na nadgarstku. Nigdy go nie odłożysz. Z jednej strony daje nowe możliwości, bo technologia jest pod ręką i pomaga w codziennym życiu, z drugiej zaczyna myśleć za użytkownika. Powie, co masz zjeść, co dodać do listy zakupów, gdzie te zakupy wykonać. Powie jak daleko masz biec. Zbierze dane, przeanalizuje je i poda algorytm życia. Życia jako post-człowiek, czyli zbiór osobistych informacji, cyfrowa reprezentacja człowieka w chmurze. Te informacje będą żyć własnym życiem, będą się powielać bez naszej kontroli i docierać tam, gdzie sami byśmy się nie wybrali. Dostanie się w ręce tych, którzy będą nas ścigać i atakować reklamami, próbując wpływać na nasze decyzje, styl życia, nasze zakupy, preferencje jeśli chodzi o rozrywkę i tak dalej. Nie wierzę, że nie wyciekną, informacje wyciekają zawsze. 

Ale nie to martwi mnie najbardziej, ale kolejny krok. Kiedy przywykniemy do zegarka, producenci będą chcieli pójść dalej i zaproponują implanty, nierozerwalnie z nami powiązane. Pod płaszczykiem bycia pomocnymi staną się one narzędziem kontroli nad ludzkim zachowaniem, dając w zamian iluzję bycia superczłowiekiem, w pełni zintegrowanym z technologią. Czy ten scenariusz, który przewija się w "Jednym Bogu" stanie się rzeczywistością? Obawiam się, że tak. I ten, i kilka innych, o których traktuje moja najnowsza powieść. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz