11.09.2014

Banda głupich gnojków

Czego można posłuchać zastanawiając się jak zrozumiale przetłumaczyć "Clustered sampling" czy "Stratified Random Record Sampling". 


Czy znacie utwór „Get lucky”? Pewnie tak, grany jest wszędzie, nawet w „Twoja twarz brzmi znajomo” (oglądałam z mamą, mama przepada, ja wstydzę się za występujących, bo tak mam, że się wstydzę za obcych, a za siebie – nie). Śpiewa Pharrell Williams, na gitarze Nil Rodgers, wraz z nimi utwór skomponował francuski duet Daft Punk, na którego album trafiła („Random Access Memories”). Gatunek? Muzyka elektroniczna, ale niech to Was nie zwodzi. Na tym albumie wraz z Daft Punk gra wielu muzyków studyjnych, a członkowie zespołu to świetnie wykształceni kompozytorzy i multiinstrumentaliści.

Co to znaczy „daft punk”? Tak określił pierwsze dokonania formacji jeden z krytyków muzycznych. „A bunch of daft punks”, nazwał ich bandą głupich gnojków. Artyści nie zrazili się tym i we dwóch stworzyli odziany na czarno i w charakterystyczne hełmy Daft Punk, którego nazwa to słowa krytyka.

Random Access Memories to ich kolejny album, o tyle inny od poprzednich, że jak mówiłam wyżej do współpracy zaprosili, jako utytułowani już muzycy, wielu innych artystów. O czym traktuje? Moim zdaniem o spełnianiu marzeń, pomimo bycia krytykowanym w ostrych słowach. Utwory są lekkie, pozytywne, ale dopracowane muzycznie, to nie sieczka, a harmonijne połączenie dźwięku elektronicznego z instrumentami. Chyba nieźle to wyszło – Random Access Memories otrzymał pięć nominacji do nagrody Grammy, a dostał ostatecznie trzy statuetki.

Najbardziej przepadam za utworem „Giorgio by Moroder”. O Moroderze mogłabym napisać wiele, to prekursor elektronicznych brzmień, zaproszony do współpracy przy „Random Access Memories”. Na początku utworu krótko opowiada o swojej karierze. „Chciałem tylko robić muzykę” mówi. To dokładnie tak jak ja: chcę tylko pisać, nic więcej. „Mieszkałem w małym mieście i moje marzenie było tak wielkiego kalibru, że nie sądziłem, że kiedykolwiek się spełni”. „Początkowo grałem w dyskotekach, sypiając w samochodzie. Chciałem wydać album, ale zależało mi, aby pokazać na nim dźwięki przyszłości. Znałem wtedy syntetyzator, ale nie wiedziałem, co z nim zrobić”. „Wydawszy płytę nie miałem pojęcia, jak wielki wpływ wywrze na współczesną muzykę”.

Może moje marzenie o wydaniu książki jakiej jeszcze nie było też kiedyś się spełni, a dziś nie zdaję sobie sprawy, że właśnie stawiam milowy krok? Chciałabym, aby tak było, ale na teraz mogę tylko pisać, dobrze, że nie muszę jak Moroder spać w samochodzie. Czy Wy macie jakieś wielkie marzenia jak on? Czy spełniacie je, mimo, że nazywają Was głupkami?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz