Czego można posłuchać zastanawiając się jak zrozumiale przetłumaczyć "Clustered sampling" czy "Stratified Random Record Sampling".
Czy znacie utwór
„Get lucky”? Pewnie tak, grany jest wszędzie, nawet w „Twoja twarz brzmi
znajomo” (oglądałam z mamą, mama przepada, ja wstydzę się za występujących, bo
tak mam, że się wstydzę za obcych, a za siebie – nie). Śpiewa Pharrell
Williams, na gitarze Nil Rodgers, wraz z nimi utwór skomponował francuski duet
Daft Punk, na którego album trafiła („Random Access Memories”). Gatunek? Muzyka
elektroniczna, ale niech to Was nie zwodzi. Na tym albumie wraz z Daft Punk gra
wielu muzyków studyjnych, a członkowie zespołu to świetnie wykształceni
kompozytorzy i multiinstrumentaliści.
Co to znaczy
„daft punk”? Tak określił pierwsze dokonania formacji jeden z krytyków muzycznych. „A bunch of daft punks”, nazwał ich
bandą głupich gnojków. Artyści nie zrazili się tym i we dwóch stworzyli odziany
na czarno i w charakterystyczne hełmy Daft Punk, którego nazwa to słowa krytyka.
Random Access
Memories to ich kolejny album, o tyle inny od poprzednich, że jak mówiłam wyżej
do współpracy zaprosili, jako utytułowani już muzycy, wielu innych artystów. O
czym traktuje? Moim zdaniem o spełnianiu marzeń, pomimo bycia krytykowanym w
ostrych słowach. Utwory są lekkie, pozytywne, ale dopracowane muzycznie, to nie
sieczka, a harmonijne połączenie dźwięku elektronicznego z instrumentami. Chyba
nieźle to wyszło – Random Access Memories otrzymał pięć nominacji do nagrody
Grammy, a dostał ostatecznie trzy statuetki.
Najbardziej
przepadam za utworem „Giorgio by Moroder”. O Moroderze mogłabym napisać wiele,
to prekursor elektronicznych brzmień, zaproszony do współpracy przy „Random
Access Memories”. Na początku utworu krótko opowiada o swojej karierze. „Chciałem
tylko robić muzykę” mówi. To dokładnie tak jak ja: chcę tylko pisać, nic
więcej. „Mieszkałem w małym mieście i moje marzenie było tak wielkiego kalibru,
że nie sądziłem, że kiedykolwiek się spełni”. „Początkowo grałem w dyskotekach,
sypiając w samochodzie. Chciałem wydać album, ale zależało mi, aby pokazać na
nim dźwięki przyszłości. Znałem wtedy syntetyzator, ale nie wiedziałem, co z
nim zrobić”. „Wydawszy płytę nie miałem pojęcia, jak wielki wpływ wywrze na
współczesną muzykę”.
Może moje
marzenie o wydaniu książki jakiej jeszcze nie było też kiedyś się spełni, a
dziś nie zdaję sobie sprawy, że właśnie stawiam milowy krok? Chciałabym, aby
tak było, ale na teraz mogę tylko pisać, dobrze, że nie muszę jak Moroder spać
w samochodzie. Czy Wy macie jakieś wielkie marzenia jak on? Czy spełniacie je,
mimo, że nazywają Was głupkami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz