1.09.2014

Zanim zrezygnujesz postaw jeszcze jeden krok

Bieganiem zajmuję się od kilkunastu lat. Nie jest to pierwsza dyscyplina, która mnie wciągnęła. Kiedy byłam jeszcze w szkole średniej, koleżanki śmiały się i pytały, czy jest coś, czego nie robiłam. Gdyby dobrze się zastanowić, niewiele jest rzeczy, których nie próbowałam. Na razie trzymam się z daleka od wszystkiego, co łączy się z wysokością (wspinaczka, skoki spadochronowe i takie tam); bardzo się boję. Nawet takiej wysokości balkonowej. Nawet takiej pokazywanej w telewizji; przechodzą mi po plecach ciarki. Ale przyziemne aktywności – czemu nie.

Pokonując krótsze i dłuższe dystanse  zdążyłam gruntownie przemyśleć pewne kwestie. Myślałam biegając w deszczu, myślałam ślizgając się na śniegu, myślałam, choć powoli, kiedy otumaniało mnie słońce. Biegnąc pod górę, po płaskim i z góry. W Polsce i poza jej granicami. Kiedy chciało mi się biegać i kiedy bardzo mi się nie chciało. Chyba wymyśliłam. Moim zdaniem życie jest jak długodystansowy bieg i można zastosować do niego podobne reguły, jak do – dajmy na to – maratonu. Przedstawiam Wam pierwszą z myśli (tę sformułowałam podczas dwukilometrowego podbiegu, kiedy mówiłam do siebie "Kasiu, jeszcze jeden krok, jeszcze jeden"). Kolejne w kolejne poniedziałki, bo to dzień, w którym często brakuje mi energii i potrzebuję czegoś motywującego, dla siebie, a przy okazji poczęstuję i Was. Zapraszam do dyskusji. Miłego poniedziałku!

PS. Raf ma dziś urodziny, więc pamiętajcie o życzeniach! Możecie je składać tu, bądź na Facebooku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz