4.09.2014

Dwumlask manipulatora

Czyli gdzie daemon mówi shutdown

Zadzwonił do mnie dziś X i zgłosił problem z pewną aplikacją, nazwijmy ją Y. Przestała się uruchamiać po tym jak instalował aktualizację Z. X, Y i Z zajęły mi sporą część poranka, a to dlatego, że X nie posiadał backupu Y przed wykonaniem Z, a Z oczywiście nie instaluje się poprawnie (nigdy nie wierzcie w bezproblemowe aktualizacje, to wiadomość poufna), ale dzięki temu przypomniało mi się coś zabawnego, co przytaczam poniżej.

Pierwsze pytanie jakie zadaję w przypadku awarii systemu komputerowego klienta  brzmi: czy posiada Pan/ Pani backup? Rzadko kiedy używam polskiego odpowiednika, czyli kopia awaryjna. Bywa, że zwykły dla mnie backup spotyka się z oburzeniem. Powody są dwa: rozmówca jest zagorzałym obrońcą polszczyzny, albo też nie posiada owego backupu i trafia go szlag, bo powinien go posiadać. X nie posiadał i był wkurzony, ale daliśmy sobie radę, chociaż protestował przeciwko zapożyczeniom z obcych języków i musiałam wygrzebywać z pamięci określenia polskie. Nie przepadam za nimi; niepotrzebnie wprowadzają zamęt.

Jak można się dowiedzieć z mojej książki „Za firewallem” informatyka naszpikowana jest zapożyczeniami z obcych języków. Są tu akceptowane, powszechnie używane i nikomu nie przychodzi do głowy, aby je tłumaczyć. Przykłady? Jak zwykle ciężko mi podać od ręki. Może „puścić selekta” albo „zrestartować”, „skillować” (inaczej: ubić, czyli zatrzymać, przerwać) i tak dalej. Po dodaniu do tego kryptonimów, jakimi nazywamy tabele czy pola dostajemy koktajl, którego nikt nie zrozumie i możemy się z wyższością uśmiechać. Bywa, że kiedy mówimy szybko, stosując słownictwo właściwe danemu systemowi, siedzący za moimi plecami praktykant, który zajmuje się jakimiś głupotami nie rozumie o czym rozmawiam z kolegą po mojej prawej, starym wyjadaczem. Bardzo nas to śmieszy, czasem rzucamy fikcyjne określenia, aby go dobić. Nowi mają tu ciężko, co także opisuję w „Za firewallem”.

Językowi puryści z przyjemnością zastąpiliby nasze wygodne określenia polskimi. Nie będą mieli łatwo. Kiedyś, dawno, dawno, ktoś chciał wszystko tłumaczyć, wszystko jak leci, bo polski to piękny język. I tak zaproponowano „mlask myszy” zamiast kliknięcie, „dwumlask myszy” – podwójne kliknięcie, „wleczenie myszy”, czyli przeciąganie złapanych obiektów – „drag”, „manipulator wychyłowy” na joystick. I najlepsze: “manipulator stołowo-kulotoczny”, który miał zastąpić mysz. Naprawdę. Nie kłamię. Mało nie udławiłam się żelkami, które jadłam dla zabicia czasu, kiedy o tym przeczytałam.

Lubicie takie zapożyczenia czy tępicie je? Idę pomlaskać moim manipulatorem stołowym.:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz