Ostatnio na mojej stronie na Facebooku wprowadziłam niektórych w błąd, oferując oddanie Rafała. Chyba część z Was poczuła rozczarowanie, gdy okazało się, że Rafał to nie mężczyzna, ale pies. Mój pies. Mój miniaturowy pinczer.
Chciałabym Wam
dzisiaj przedstawić tę rasę na przykładzie Rafałka właśnie. Internet roi się od
wyssanych z palca opinii o miniaturowych pinczerach, chcę je sprostować i czuję
się na siłach, jako że już dwa lata użeram się, o przepraszam, mam ogromną
przyjemność posiadać psa tej rasy, w skrócie określanej jako Min Pin. Mam też
przyjemność znać kilku innych pasjonatów stylu życia z Min Pinem.
Rafał budzi
ogromne zainteresowanie spacerowiczów, bo jest ładny; Min Piny są bardzo ładne
i poruszają się w wyjątkowo zgrabny sposób, kłusując niczym sarenki. Jest też
niezwykle podobny do dobermana. Niektórzy pytają mnie, dlaczego ten doberman
jest taki mały. Odpowiadam: ma taki być. Min Pin jest mały. Osiąga wysokość do
trzydziestu centymetrów, wagę – do sześciu kilo. Tu Rafał niestety nie pasuje
do wzorca rasy, ponieważ ze względu na swoją żarłoczność (podobno dla Pinów
typową) waży dobrze ponad sześć kilo. I jest wiecznie głodny, wiecznie. Jada
wszystko, od pomidorów, przez krewetki po kotlety mielone i własną karmę. Nie
jest wybredny, to chyba plus.
Min Pin jest
mały, ale nikt mu o tym nie powiedział. Uważa się za rosłego psa i adekwatnie
zachowuje. Z zapałem przegania śmieciarki, szczeka gdy tylko usłyszy pukanie do
drzwi (bardzo dobry stróż). Jest ciekawski. Nie obawia się wysokości (Rafał
chodzi po drabinkach na placach zabaw), nie obawia się ciemności, nie obawia
się hałasu, ludzi, innych zwierząt, nie boi się niczego. Nawet wejścia do
zmywarki. Nawet do pralki. Nawet skoku do obcego busa, żeby odjechać w siną
dal. Nawet mojej złości na spanie pod moim kocem. Min Pin nie zna strachu. Jest
też nieprawdopodobnie odporny, nie choruje, tylko marznie. Warto założyć mu
sweterek na zimę. Ktoś ostatnio stwierdził, że wybuch bomby jądrowej przeżyją
tylko karaluchy i Rafał. To prawda. Ciekawość pcha go do rzeczy ryzykownych,
jakaś wyższa siła chroni przed śmiercią.
Min Piny określa
się potocznie jako „ratlerki”. Zwracam uwagę na „RAT”, to „SZCZUR”. Pies jest
szczurołapem i ma bardzo silny instynkt łowczy. Poluje namiętnie na gryzonie,
bywa, że na ptaki. Rafał polował też na dziki, które zapuściły się w moje
rejony w poszukiwaniu pożywienia. Walczył również z borsukiem, stołującym się
pod moją jabłonią. O kotach nie wspominam, toleruje znajome, inne wściekle
goni. Trzeba uważać zabierając go na spacer, niewyszkolony może uciec w pogoni
za zwierzyną. Wracając do określenia „ratlerek”: kojarzy się z karłowatym,
rachitycznym psem, o wyłupiastych oczach i trzęsących kończynach. Nie, to nie
Min Pin, to efekt pracy pseudohodowców. Rasa uległa pewnej degeneracji, rodziły
się szczenięta właśnie takiego pokroju. Nie kupujcie takich zwierząt, nie
wspierajcie dzikich hodowli. Z pewnością w schronisku znajdziecie pieska w
typie rasy Min Pin. Ratlery pojawiają się też regularnie w serwisach agencji
pomagających w adopcji zwierząt; śledzę je i wiem, jak wiele Min Pinów
poszukuje nowego domu. Nie brakuje hodowli psów rasowych. Warto zainwestować i
dać zarobić komuś, kto kocha tę rasę i dba o swoje zwierzęta. Poza tym psy z
pseudohodowli niestety często mają ukryte wady, których na pierwszy rzut oka
nie da się zauważyć. Wady te mogą rzutować na charakter zwierzęcia, Min Pin
jest mały, ale zapewniam, że potrafi być niebezpieczny, zwłaszcza dla
najmłodszych. Znam kilka smutnych historii takich psów, których niestety nie
udało się naprostować.
Skoro łapie
gryzonie, to i kopie. Jeśli masz piękny ogród, nie bierz pinczera. Pinczer
szybko się nudzi, potrzebuje więc rozrywki, a tą rozrywką jest rycie w ziemi i
wyrywanie roślin. Na fotografii pokazuję Rafała ułożonego w dole własnego
autorstwa. Takich dołów zasypuję tygodniowo kilka. Tresura nic nie daje. Sporo
dają spacery, więc jeśli nie lubisz spacerować, nie bierz pinczera. Z nim
musisz zrobić przynajmniej trzy kilometry co dnia, to nie jest wbrew opiniom
piesek kanapowy, leżący i śpiący. Dobrze też zabierać swojego Min Pina w różne
miejsca, do miasta, do sklepu, do autobusu, aby się prawidłowo socjalizował,
czyli poznawał otoczenie. Mój Rafał chodzi wszędzie i powiem Wam, że nie mam z
nim kłopotów. Jest przyjacielski, ufny, nie jest agresywny. Nigdy, nigdzie, w
żadnej sytuacji. Ręczę za to głową, że nikogo nie ugryzie, ale wymagało to
trochę pracy. Jako pies ciekawski często wpadał w amok, widząc fantastycznego
świata, pełnego rzeczy typu rowerzyści, gołębie na rynku, jedzenie na stole w
barze, inne psy. Sporo pracy wymagało nauczenie go, że nie musi aż tak się
ekscytować. A może po prostu dorósł?
Mówiłam, że
tresura Rafała niewiele daje. Bo pinczer to pies bystry, a więc wie, że bez
nagrody robić się nie opłaca. Siada, waruje, daje głos tylko wtedy, gdy widzi
smakołyk w dłoni wydającego polecenie. W przeciwnym wypadku olewa życzenia.
Jest to rasa bardzo bystra, uczy się szybko, chętnie i z entuzjazmem, mam
jednak cały czas kłopoty z posłuszeństwem. Prawdą jest, że Min Pin wymaga
stałego, konsekwentnego szkolenia. Trzeba wielokrotnie stawiać te same granice,
aby uzyskać jako taki efekt. Może ilustracja filmowa? Zapraszam! Zanim
pooglądacie chcę jeszcze dodać, że karcenie Pina za nieposłuszeństwo daje tyle,
że Pin obraża się śmiertelnie i udaje, że Was nie zna. Na szczęście nie umie
się długo gniewać.
Z powyższego
powodu raczej nie polecam tego upartego psa początkującym psiarzom. Mimo, że
niewielki, Min Pin lubi dominować i może posuwać się do brzydkiego gryzienia
domowników. Mój na szczęście wyładowuje się kopiąc doły, zdarzyło się
natomiast, że próbował mnie ugryźć. Jestem zaprawiona w bojach (trzy jamniki),
więc się nie dałam, ale ugryzienie bolało. Trzeba też mimo wielkiego serca Min
Pinów do dzieci nadzorować zabawę, ponieważ zniecierpliwiony ratler potrafi
opędzać się kłapiąc zębami, o ile nie jest przyuczony do przebywania z najmłodszymi.
Mój toleruje wszystko, łącznie z zaglądaniem w paszczę i pod ogonek, dotykaniem
oczu i uszu, stoi bez ruchu i czeka, aż go zwolnię z obowiązku bycia dobrym
psem. Tyle nauczyłam.
Mimo
specyficznego charakteru, nie zamieniłabym mojego Min Pina na żadnego innego
psa. Uwielbiam jego entuzjastyczne podejście do życia, bo Min Pin jest zawsze w
dobrym humorze. Jest też niezwykle oddany, kocha tak bardzo, że całymi dniami
kręci się pod nogami. Nie wiem jak tak wielkie serce mieści się w tak malutkim
psie. Dlatego bardzo Cię proszę: zanim zdecydujesz się na kupno czy adopcję
małego pinczera, miej na względzie, że to serce łatwo złamać. Przemyśl swoją
decyzję, Min Pin zostanie z Tobą przez lata, to rasa długowieczna. Będzie Cię
absorbował, wkurzał, irytował, kochał i zachwycał, będzie kopał doły i
szczekał, będzie się wciskał na kolana i żebrał przy stole, będzie chciał
zawsze być blisko… Min Pin to skomplikowany styl życia, nie dla porywczych czy
niecierpliwych. Przyjęcie pod dach tak żywiołowego zwierzęcia to poważna
decyzja, nie podejmuj jej pochopnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz