25.09.2014

Kim jest tajemniczy Rafał?

Ostatnio na mojej stronie na Facebooku wprowadziłam niektórych w błąd, oferując oddanie Rafała. Chyba część z Was poczuła rozczarowanie, gdy okazało się, że Rafał to nie mężczyzna, ale pies. Mój pies. Mój miniaturowy pinczer.


Chciałabym Wam dzisiaj przedstawić tę rasę na przykładzie Rafałka właśnie. Internet roi się od wyssanych z palca opinii o miniaturowych pinczerach, chcę je sprostować i czuję się na siłach, jako że już dwa lata użeram się, o przepraszam, mam ogromną przyjemność posiadać psa tej rasy, w skrócie określanej jako Min Pin. Mam też przyjemność znać kilku innych pasjonatów stylu życia z Min Pinem.

Rafał budzi ogromne zainteresowanie spacerowiczów, bo jest ładny; Min Piny są bardzo ładne i poruszają się w wyjątkowo zgrabny sposób, kłusując niczym sarenki. Jest też niezwykle podobny do dobermana. Niektórzy pytają mnie, dlaczego ten doberman jest taki mały. Odpowiadam: ma taki być. Min Pin jest mały. Osiąga wysokość do trzydziestu centymetrów, wagę – do sześciu kilo. Tu Rafał niestety nie pasuje do wzorca rasy, ponieważ ze względu na swoją żarłoczność (podobno dla Pinów typową) waży dobrze ponad sześć kilo. I jest wiecznie głodny, wiecznie. Jada wszystko, od pomidorów, przez krewetki po kotlety mielone i własną karmę. Nie jest wybredny, to chyba plus.

Min Pin jest mały, ale nikt mu o tym nie powiedział. Uważa się za rosłego psa i adekwatnie zachowuje. Z zapałem przegania śmieciarki, szczeka gdy tylko usłyszy pukanie do drzwi (bardzo dobry stróż). Jest ciekawski. Nie obawia się wysokości (Rafał chodzi po drabinkach na placach zabaw), nie obawia się ciemności, nie obawia się hałasu, ludzi, innych zwierząt, nie boi się niczego. Nawet wejścia do zmywarki. Nawet do pralki. Nawet skoku do obcego busa, żeby odjechać w siną dal. Nawet mojej złości na spanie pod moim kocem. Min Pin nie zna strachu. Jest też nieprawdopodobnie odporny, nie choruje, tylko marznie. Warto założyć mu sweterek na zimę. Ktoś ostatnio stwierdził, że wybuch bomby jądrowej przeżyją tylko karaluchy i Rafał. To prawda. Ciekawość pcha go do rzeczy ryzykownych, jakaś wyższa siła chroni przed śmiercią.

Min Piny określa się potocznie jako „ratlerki”. Zwracam uwagę na „RAT”, to „SZCZUR”. Pies jest szczurołapem i ma bardzo silny instynkt łowczy. Poluje namiętnie na gryzonie, bywa, że na ptaki. Rafał polował też na dziki, które zapuściły się w moje rejony w poszukiwaniu pożywienia. Walczył również z borsukiem, stołującym się pod moją jabłonią. O kotach nie wspominam, toleruje znajome, inne wściekle goni. Trzeba uważać zabierając go na spacer, niewyszkolony może uciec w pogoni za zwierzyną. Wracając do określenia „ratlerek”: kojarzy się z karłowatym, rachitycznym psem, o wyłupiastych oczach i trzęsących kończynach. Nie, to nie Min Pin, to efekt pracy pseudohodowców. Rasa uległa pewnej degeneracji, rodziły się szczenięta właśnie takiego pokroju. Nie kupujcie takich zwierząt, nie wspierajcie dzikich hodowli. Z pewnością w schronisku znajdziecie pieska w typie rasy Min Pin. Ratlery pojawiają się też regularnie w serwisach agencji pomagających w adopcji zwierząt; śledzę je i wiem, jak wiele Min Pinów poszukuje nowego domu. Nie brakuje hodowli psów rasowych. Warto zainwestować i dać zarobić komuś, kto kocha tę rasę i dba o swoje zwierzęta. Poza tym psy z pseudohodowli niestety często mają ukryte wady, których na pierwszy rzut oka nie da się zauważyć. Wady te mogą rzutować na charakter zwierzęcia, Min Pin jest mały, ale zapewniam, że potrafi być niebezpieczny, zwłaszcza dla najmłodszych. Znam kilka smutnych historii takich psów, których niestety nie udało się naprostować.  

Skoro łapie gryzonie, to i kopie. Jeśli masz piękny ogród, nie bierz pinczera. Pinczer szybko się nudzi, potrzebuje więc rozrywki, a tą rozrywką jest rycie w ziemi i wyrywanie roślin. Na fotografii pokazuję Rafała ułożonego w dole własnego autorstwa. Takich dołów zasypuję tygodniowo kilka. Tresura nic nie daje. Sporo dają spacery, więc jeśli nie lubisz spacerować, nie bierz pinczera. Z nim musisz zrobić przynajmniej trzy kilometry co dnia, to nie jest wbrew opiniom piesek kanapowy, leżący i śpiący. Dobrze też zabierać swojego Min Pina w różne miejsca, do miasta, do sklepu, do autobusu, aby się prawidłowo socjalizował, czyli poznawał otoczenie. Mój Rafał chodzi wszędzie i powiem Wam, że nie mam z nim kłopotów. Jest przyjacielski, ufny, nie jest agresywny. Nigdy, nigdzie, w żadnej sytuacji. Ręczę za to głową, że nikogo nie ugryzie, ale wymagało to trochę pracy. Jako pies ciekawski często wpadał w amok, widząc fantastycznego świata, pełnego rzeczy typu rowerzyści, gołębie na rynku, jedzenie na stole w barze, inne psy. Sporo pracy wymagało nauczenie go, że nie musi aż tak się ekscytować. A może po prostu dorósł?  

Mówiłam, że tresura Rafała niewiele daje. Bo pinczer to pies bystry, a więc wie, że bez nagrody robić się nie opłaca. Siada, waruje, daje głos tylko wtedy, gdy widzi smakołyk w dłoni wydającego polecenie. W przeciwnym wypadku olewa życzenia. Jest to rasa bardzo bystra, uczy się szybko, chętnie i z entuzjazmem, mam jednak cały czas kłopoty z posłuszeństwem. Prawdą jest, że Min Pin wymaga stałego, konsekwentnego szkolenia. Trzeba wielokrotnie stawiać te same granice, aby uzyskać jako taki efekt. Może ilustracja filmowa? Zapraszam! Zanim pooglądacie chcę jeszcze dodać, że karcenie Pina za nieposłuszeństwo daje tyle, że Pin obraża się śmiertelnie i udaje, że Was nie zna. Na szczęście nie umie się długo gniewać.

Z powyższego powodu raczej nie polecam tego upartego psa początkującym psiarzom. Mimo, że niewielki, Min Pin lubi dominować i może posuwać się do brzydkiego gryzienia domowników. Mój na szczęście wyładowuje się kopiąc doły, zdarzyło się natomiast, że próbował mnie ugryźć. Jestem zaprawiona w bojach (trzy jamniki), więc się nie dałam, ale ugryzienie bolało. Trzeba też mimo wielkiego serca Min Pinów do dzieci nadzorować zabawę, ponieważ zniecierpliwiony ratler potrafi opędzać się kłapiąc zębami, o ile nie jest przyuczony do przebywania z najmłodszymi. Mój toleruje wszystko, łącznie z zaglądaniem w paszczę i pod ogonek, dotykaniem oczu i uszu, stoi bez ruchu i czeka, aż go zwolnię z obowiązku bycia dobrym psem. Tyle nauczyłam. 

Mimo specyficznego charakteru, nie zamieniłabym mojego Min Pina na żadnego innego psa. Uwielbiam jego entuzjastyczne podejście do życia, bo Min Pin jest zawsze w dobrym humorze. Jest też niezwykle oddany, kocha tak bardzo, że całymi dniami kręci się pod nogami. Nie wiem jak tak wielkie serce mieści się w tak malutkim psie. Dlatego bardzo Cię proszę: zanim zdecydujesz się na kupno czy adopcję małego pinczera, miej na względzie, że to serce łatwo złamać. Przemyśl swoją decyzję, Min Pin zostanie z Tobą przez lata, to rasa długowieczna. Będzie Cię absorbował, wkurzał, irytował, kochał i zachwycał, będzie kopał doły i szczekał, będzie się wciskał na kolana i żebrał przy stole, będzie chciał zawsze być blisko… Min Pin to skomplikowany styl życia, nie dla porywczych czy niecierpliwych. Przyjęcie pod dach tak żywiołowego zwierzęcia to poważna decyzja, nie podejmuj jej pochopnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz