Z ogromnym żalem zrezygnowałam zaraz przed startem. Nie wiem jak to skomentować, niewiele mam do powiedzenia na ten temat. Pocieszyłam się wczoraj dziewięcioma kilometrami, które z powodu niedawnej choroby przyszły mi z trudem.
Przez pierwszych osiem kilometrów nic mnie nie bawiło. Byłam zła, tak zła, że pokonałam pierwsze dwa kilometry w czasie poniżej sześciu minut każdy. Nie było to mądre, ale pomogło, zwolniłam. Potem jeszcze bardziej. A potem już było dobrze i uznałam, że nie ma co aż tak się irytować. Co się odwlecze…
Oczekujcie mnie na starcie i na mecie kolejnego biegu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz