29.09.2014

I po maratonie

Z ogromnym żalem zrezygnowałam zaraz przed startem. Nie wiem jak to skomentować, niewiele mam do powiedzenia na ten temat. Pocieszyłam się wczoraj dziewięcioma kilometrami, które z powodu niedawnej choroby przyszły mi z trudem. 

Przez pierwszych osiem kilometrów nic mnie nie bawiło. Byłam zła, tak zła, że pokonałam pierwsze dwa kilometry w czasie poniżej sześciu minut każdy. Nie było to mądre, ale pomogło, zwolniłam. Potem jeszcze bardziej. A potem już było dobrze i uznałam, że nie ma co aż tak się irytować. Co się odwlecze… 

Oczekujcie mnie na starcie i na mecie kolejnego biegu.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz